wtorek, 19 marca 2013

Postępy?


Postępy
Cóż… Na dzień dzisiejszy bardzo znikome.  Może podsumuję to tak:

- Pozbywanie się nadmiaru rzeczy.
W tej kwestii mój mąż jest moim największym orędownikiem J
Udało mi się pozbyć części rzeczy na Tablica.pl za kwoty symboliczne (szafy szt.2 , ecopuf , kanapa), część oddałam do PCK, w moim mieście 2 razy w tygodniu można im zawozić  różne rzeczy – gospodarstwa domowego , zabawki, ubrania,  pościel…   Pościel i koce bardzo chętnie przyjmują też w schronisku dla zwierząt.  Dość sporo sprzedałam na allegro- książki oraz ubranka mojej córeczki, których akurat nie oddałam koleżankom. I tu sama  jestem zaskoczona, ponieważ zysk pomiędzy grudniem a marcem wyniósł na czysto ok. 500 zł. Nie nastawiałam się na komercję - po prostu szkoda było mi wyrzucać rzeczy naprawdę dobre. Myślę teraz, że warto robić to systematycznie – a co się nie sprzeda, można wtedy oddać.  Wciąż myślę o wystawieniu jeszcze kilku książek . I co jakiś czas ciuszki.
Nie załatwione: SZAFA!!! Wciąż mam za dużo ciuchów. A i tak mnóstwo oddałam. To przerażające. Ja nie wiem czy ja potrafię mieć tylko kilka dobrych rzeczy. Muszę nad tym popracować.
KUCHNIA!!! To co tam się dzieje, to nawet  trudno opisać, w dodatku moja mama wciąż próbuje mi zwozić jakieś „ przydasie", można oszaleć.
Reszta pomieszczeń w miarę zadowalającaJ Została PIWNICA.
Tak….  Składowisko rupieci i nie naszych gratów – a to brat jeden lub drugi zrobił sobie magazyn, przechowalnię i warsztat. Nie mogę się przebić do liczników wody jak również niczego znaleźć.  Po przeczytaniu  motywującej lektury (Kingston  Karen „ Feng Shui. Jak pozbyć się bałaganu ze swojego życia.”) postanowiłam być bardziej asertywna. Pomimo nauk o pokornym cielęciu itp.  Okazuje się, że na całym globie są tacy bracia, znajomi… Koniec.
Nie mogę wytłumaczyć swoim rodzicom, że czasy kiedy niczego nie było w sklepach dawno minęły.  Że nie potrzebujemy kolejnego serwisu, obrusu, serwetek- ja w ogóle nie używam serwetek!!!! Ale do mojej mamy to nie dociera. Odpuszczam sobie – niech żyją jak chcą, ale nie zamierzam przyjmować kolejnych podarków- trudno, najwyżej się obrażą.  Przestaję jęczeć na widok n-tej kolekcji figurek  (po słoniach , kaczkach ,sowach i aniołkach – żabach, wazonach , lampach , szablach, młynkach aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa) ale oczekuję braku jęków na widok mojego nieco „gołego” wnętrza. Niestety będzie to trudne.
Dodatkowo chciałabym załatwić z sąsiadem, żeby na częściach wspólnych przestał gromadzić graty. Osobiście uważam , że nie powinno tam być niczego.  Obawiam się tej rozmowy, bo sąsiedzi są „wrażliwi” na zwracanie im uwagi. Ogólnie są w porządku, w innych domach dookoła po sądach się ciągają… A Oni ta taka fajna rodzinka.  No zobaczymy. Jak widać sporo przede mną.

- Praca nad ciałem.
Joga. W dodatku niesystematycznie ( z różnych przyczyn). Nie mogę się zmusić do ćwiczeń w domu… Wczoraj próbowałam zrobić  „skalpel”. Po ok. 10 minutach załamałam się. No dramat jakiś. Wiem, że mam słabą kondycję, ale to mnie kompletnie zaskoczyło. Myślę, że to zarówno strasznie siedzący tryb życia jak  i wiek.  Postanowiłam nie załamywać się. Dziś miałam zajęcia z jogi , też było ciężko…
Ale za to prowadząca poleciła kawę zbożową KUJAWIANKĘ.  Myślę o tym od jakiegoś czasu: Anatol mi nie wchodzi  a Inka jest za delikatna. Piję więc normalną parzonkę. Ale nie działa na mnie dobrze- tylko rano- mam niskie ciśnienie i problem ze zwleczeniem z łóżka. Pora na test Kujawianki. Jeszcze są kawy orkiszowe-  ale dużo droższe-też  jednak spróbuję.
Bardzo chciałabym mieć więcej energii. W zdrowym ciele – zdrowy duch.  Muszę zacząć więc od ciała.  Bo próby odwrotne- wielokrotnie ponawiane – obyły się bez rezultatów.
Czekam obecnie na podpisanie rozwiązania umowy o pracę .  Trudna to była decyzja- mój szef wydawał się być zaskoczony  i chyba nie bardzo zadowolony. Pora zacząć świadomie żyć.  Wiem, że nie będzie to łatwe.  Chciałabym doprowadzić do sytuacji unormowania zawodowego po wakacjach. W czerwcu mam bowiem pewien egzamin… A od września chciałabym rozpocząć  poszerzanie kwalifikacji. Oczywiście zaocznie.  Nauka języków musi poczekać…

Bardzo chciałabym spędzać więcej czasu z Naszą córeczką.  Wydaje mi się, że mam do Niej za mało cierpliwości. To temat na odrębny post tak naprawdę... 

środa, 27 lutego 2013

Tematyka


Zastanawiam się nad tematyką. Jestem na etapie poszukiwań:) Skłaniam się w stronę minimalizmu, pierwszy kot ( a nawet kilka) stoi już za płotem. Proces rozpoczęłam około 1,5 roku temu. Zaczęło się od kilku artykułów oraz zakupionych pod ich wpływem książek. Potem odnalazłam blogi... Od tych spokojnych, inspirujących po radykalne- wręcz choleryczne. Natknęłam się nawet na debaty co zrobić z brudną wodą po kąpieli... Hm. Rozumiem ideę, ale...
No właśnie ,chyba każdy powinien sam ustalić jaki sposób życia mu odpowiada. I jak daleko zajdzie w pewnych kwestiach. Temat eko-domu, mieszkania jest mi bardzo bliski. Właściwie interesowałam się tym od zawsze. Trochę mój tato ma w tym swój udział. Odkąd pamiętam, prosił o zbieranie makulatury - skup był pod domem. O używanie nie od końca zapisanych zeszytów, itp. I nie chodziło o pieniążki - te z makulatury starczały w najlepszym razie na oranżadę. Ale o zasady i ideę nie marnowania zasobów. Dzięki temu mam na ogródku kompostownik, zbieram deszczówkę do beczki. Co na to sąsiedzi - nie wiem. Ale koledzy z pracy trochę się śmieją.
Generalnie chciałabym chyba napisać o moich zmaganiach. Mój mąż śmieje się ze mnie, że uwielbiam robić mini-wykładziki. Lubię, to prawda. Odkryłam jednak, że dla ludzi jest to męczące. Zwłaszcza, że jako gaduła ciągle nad sobą pracuję i nie zawsze wyrażam się jasno, tutaj mam taką możliwość. Oczywiście chciałabym pisać głównie o pracy nad sobą. O postępach. Blog to dodatkowa motywacja. Jestem teraz w trakcie podejmowania dość istotnych decyzji. Zamierzam zrezygnować z dotychczasowej pracy w biurze. Nie będę rozpisywać  się na temat powodów. Myślę, że są wystarczające. Jako, że moja praca nigdy nie była moją pasją, postanowiłam pomyśleć co tak naprawdę sprawia mi radość. No i wymyśliłam. Pośrednio ma to związek z tym co robię. Mam już pewien plan. Niestety mój urlop wychowawczy kończy się w marcu. Musiałam podjąć decyzję. Zamierzam więc złożyć wymówienie. Mąż założył firmę i może mnie i córcię ubezpieczyć. Tyle na dziś, jak sytuacja się rozwinie zobaczymy. Upadki są pewne; co do wzlotów- bardzo na nie liczę :)
Najważniejsze, że mąż mnie wspiera. Bardzo chciałabym się lekko przekwalifikować i zacząć od nowa.